Wydawać by się mogło, że dzień oczekiwania na dostawę to niewiele. Zamawiamy produkt i – bez wychodzenia z domu – otrzymujemy go następnego dnia. Proste i przyjemne, prawda? A gdyby tak ktoś przyspieszył oczekiwanie? Gdyby przesyłka znalazła się w naszych rękach w zaledwie 15 minut i to bez wykorzystywania sił nadprzyrodzonych? To co wczoraj wydawało się niemożliwe dziś nosi nazwę quick commerce.
Co to jest Q-commerce?
Sprzedaż internetowa, będąca nieodzownym elementem nowoczesnego życia, wzięła swoje początki już w roku 1979. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że za zapoczątkowaniem handlu internetowego stoi brytyjski wynalazca i informatyk, Michael Aldrich, a swój innowacyjny – wówczas – wynalazek skonstruował za pomocą przerobionego odbiornika telewizyjnego.
Dziś mielibyśmy problem z choćby wyobrażeniem sobie świata pozbawionego zakupów online. Bo jak tu myśleć o wyjściu do sklepu, kiedy nie wykonaliśmy nawet połowy obowiązków dnia codziennego? Na nasze szczęście nie żyjemy kilkadziesiąt lat temu i bez problemu możemy korzystać z wszelkich udogodnień, powstałych na nasze ludzkie troski. Jednym z nich jest właśnie quick commerce.
Mowa tu o nowoczesnym modelu e-handlu, którego głównym celem jest jak najszybsze dostarczenie zamówionych produktów do klienta. Szybki handel obiecuje dowieźć złożone i opłacone zamówienie w czasie nieprzekraczającym godziny. Najczęściej są to jednak drobne towary spożywcze, jak mleko lub jajka. Idealne dla zapominalskich, którzy dopiero po powrocie z zakupów zdają sobie sprawę, że nie zaopatrzyli się w kilka istotnych drobiazgów.
Jak działa quick commerce?
Przede wszystkim musimy dokonać zakupów poprzez aplikację lub stronę internetową, a następnie zaczekać na kuriera, który przyniesie zamówienie. Czas oczekiwania nie powinien być dłuższy niż kilkadziesiąt minut.
Różnorodne firmy jak jokr czy lisek już ścigają się z konkurencją i skracają czas swoich dostaw do 15 a nawet 10 minut. Z racji, że głównym założeniem Q-commerce jest niemal natychmiastowa dostawa, odbija się to na różnorodności asortymentu. Produkty dostępne do sprzedaży ograniczają się do tych najchętniej i najczęściej kupowanych, potrzebnych każdego dnia. Mowa tu w głównej mierze o artykułach spożywczych, kosmetykach i produktach higienicznych dla dzieci, ale też używkach jak alkohol i papierosy.
Przeczytaj również: Naming, czyli jak wymyślić dobrą nazwę firmy?
Dobrą wiadomością dla każdego, komu mleko kończy się zawsze przy popołudniowej kawie, jest informacja, że szybkich zakupów możemy dokonać o każdej porze dnia, siedem dni w tygodniu (również w niedziele niehandlowe).
Firmy quick commerce mogą działać na dwa sposoby. Pierwszym jest sytuacja, w której przedsiębiorstwa zajmują się jedynie dostarczaniem zamówienia, nie wykorzystując własnego asortymentu. Jako klienci składamy wówczas zamówienie na stronie sąsiedniego sklepu lub restauracji, które następnie odbiera za nas kurier i dostarcza pod drzwi.
Drugi model to prowadzenie dostaw razem z niewielkimi magazynami, zwanymi dark stores (ciemne sklepy). W tych właśnie miejscach, o tajemniczo brzmiącej nazwie, pracownicy kompletują zamówione towary, a następnie kurierzy (wykorzystując motorowery) dostarczają je pod podany adres.
Dark stores – czym tak naprawdę są ciemne sklepy?
Niech nikogo nie zmyli nazwa, kryjące się pod nią sieci mikro magazynów są działalnością w pełni legalną i chętnie wykorzystywaną w usprawnianiu szybkiego handlu. Określenie ciemne sklepy wzięło się z faktu, że wspomnianych siedzib, choćby znajdowały się w centrum miasta, nie mogą odwiedzać klienci, a jedynie upoważnieni pracownicy. Wnętrza takich sklepów wyglądają podobnie do supermarketów, a każda z wewnętrznych alejek jest ponumerowana. Rozmieszczenie regałów w identyczny sposób jak w sklepie tradycyjnym ma ułatwiać pracownikom poruszanie się po magazynach i kompletowanie zamówień. Kompetentne działania logistyczne są więc kluczowe w sprawnym funkcjonowaniu dark stores i całego handlu Q-commerce, opartego przede wszystkim na czasie.
Autor tekstu: Klaudia Paprota